niedziela, 3 lutego 2013

Jak naprawić świat - poradnik

Znów napiszę posta pod wpływem przeczytania Gazety Wyborczej podczas samotnej wycieczki do fast fooda (muszę sobie zapamiętać ten sposób jako metodę na brak weny). Ale tym razem nie oberwie się żadnemu dziennikarzowi. Tym razem tekst z Wyborczej, a raczej sytuacja, którą on opisuje podsunęła mi świetny pomysł, jak pozbyć się oszołomów z życia publicznego.


Problem z poziomem jaki reprezentuje nie tylko polityka i szeroko pojęte życie publiczne, ale w zasadzie każdy aspekt kultury masowej jest taki, że zupełnie nie rozumiemy mechanizmów społecznych, które ten poziom obniżają z roku na rok. Większość ludzi narzeka, że na Wiejskiej to same głąby, krzykacze, oszołomy i Macierewicz, ale nigdy nikomu nie przychodzi do głowy, dlaczego oni wszyscy tak wykrzykują te niewydarzone teorie do każdego napotkanego urządzenia z plakietką TVP albo TVN. A to przecież to taki sam mechanizm popytu i podaży, jak w przypadku każdego produktu. Wy słuchacie, stacja nadaje. Stacja chce nadawać, oni muszą pokrzyczeć.

Tutaj właśnie jest dobry moment, żeby napisać, co właściwie zobaczyłem w tej wyborczej. Była sobie tam krótka wzmianka o Państwowej Komisji ds. badania przyczyn wypadku w Smoleńsku. To jest komisja apolityczna, w związku z czym panowie w niej zasiadający odmawiają jakimkolwiek propozycjom rozmów z politykami. A odezwał się do nich nie kto inny, jak właśnie Szalony Antoni M. Nie trzeba oczywiście być doktorem żadnej nauki, żeby się w mig zorientować, jak by taka dyskusja wyglądała. Ale niektórych mogłaby pokusić szansa na pokazanie publicznie, że teorie spiskowe Macierewicza nie są warte funta kłaków. Problem polega na tym, że byłaby to dyskusja prowadzona z dwóch zupełnie różnych poziomów. Idealnie tu pasuje powiedzenie o kłótni z głupim - sprowadzi Cię do swojego poziomu i pokona oświadczeniem. Ale jest tu jeszcze drugi aspekt: jeśli głosisz jakąś opinię, chcesz, żeby była szanowana, nie możesz schodzić do parteru i brać udział w obrzucaniu się błotem, bo zawsze jakiś kawałek przyczepi się do Ciebie, nie da się tego uniknąć. Sam fakt podjęcia dyskusji oznacza, że uznałeś, że w ogóle jest o czym dyskutować.

I tu pojawia się geniusz tego rozwiązania. Dyskusja między komisją a "komisją" się nie odbyła, Macierewicz nie miał okazji krzyczeć "zdrajcy! hańba! rusofile!" i w efekcie ja osobiście nie słyszałem, że w ogóle była taka inicjatywa. Oczywiście kilka szmatławców typu Gazeta Polska przedrukowało artykuły o tym, jak to wszyscy boją się prawdy i unikają rozmowy, ale prędzej zająłbym się lekturą używanego papieru toaletowego, niż Gazety Polskiej, więc tego też moim oczom oszczędziłem. I powiem Wam, że to jest to! Życie staje się lepsze, kiedy się nie słucha i nie czyta o takich rzeczach.

Od razu przypomina mi się ten wspaniały okres, kiedy władze PiSu postanowiły zbojkotować TVN. Przecież to było wspaniałe! Można było spokojnie włączyć TVN o każdej porze, wiedząc, że w najgorszym przypadku trafimy na Rozmowy w Tłoku.

Teraz pozostaje nam jeszcze jeden krok do wykonania. Oczywiście nie możemy już liczyć na to, że PiS kolejny raz postanowi zbojkotować jakąś telewizję, choćby dlatego, że Hofman już przyrósł do tych stołków w ich studiach. Podejrzewam też, że nawet Kaczyński już się zdążył zorientować, że to był strzał w kolano. Ale pamiętajcie o tym, co napisałem wcześniej - tu rządzi popyt i podaż. Ja osobiście zamierzam ignorować fakt istnienia czegoś takiego, jak programy telewizyjne i radiowe pokazujące dyskutujących polityków. Niestety wiadomości telewizyjnych na razie nie oleję, bo lubię jednak wiedzieć, co się dzieje poza moim mieszkaniem, ale chyba sami już widzicie, gdzie to zmierza. Jeśli uważacie, że coś jest głupie, usuńcie to ze swojego życia. I to się tyczy wszystkiego: jeśli doszliście do wniosku, że MTV osiągnęło wszelkie poziomy absurdu (całkiem słusznie), ignorujcie ten kanał. Jeśli według Was któraś gwiazdka popkultury ma podobny poziom IQ, co batonik Mars, nie słuchajcie, nie oglądajcie, nie kupujcie czasopism, które o tym piszą. Zaprawdę powiadam Wam, demokracja to pikuś. Wolny rynek daje Wam prawdziwą siłę wyboru. A nic tak żadnego krzykacza-oszoła nie zaboli, jak brak uwagi i zapomnienie.

1 komentarz:

  1. No niewiele nowego Piotrze odkryłeś. Dawno temu zauważyłem podczas nieobecności w kraju, że jestem zdrowszy, nie denerwuję się, nie przeklinam aż tyle. Kiedy tym razem oddaliłem sie daleko, choćby z konieczności nauki języka itp, codziennych spraw, nie mialem czasu na czytanie polskich serwisów internetowych. Dzisiaj, teraz z rzadka, raz w tygodniu przypomni mi się żeby zajrzeć co tam Piszą, głównie o sporcie, i nie żałuję. Bez JK i DT i paru innych skrótów żyje się lepiej. O poziomie jakichś tam gwiazdek lepiej się nie wypowiem, bo żadnej nie znam. Życie jest piękne.

    OdpowiedzUsuń