wtorek, 20 listopada 2012

Rozwijamy się wstecz

Wydawać by się mogło, że rozwój ma tylko jeden kierunek - do przodu. Ale coraz częściej widać dowody na to, że nie jest to tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać.
Pierwszy przykład podsunął mi ostatnio Dreamliner. Atmosfera w kraju podgrzała się do granic skali, dziennikarze TVN24 i TVPinfo kompletnie zapomnieli o jakichkolwiek innych wydarzeniach, bo LOT kupił nowy samolot. I nawet nie o to zainteresowanie mi dzisiaj chodzi, ani o ten nieszczęsny zakup. Raczej o sam powód naszej narodowej podniety. Tym, którzy nie mogli usiedzieć przed telewizorami przypominam, że jest to nadal samolot pasażerski o z grubsza tym samym zadaniu co pozostałe. Czyli upakować jak najwięcej osób we względnym komforcie i nie rozwalić się przy okazji na żadnej brzozie... Jednak inżynierowie przeszłości potrafili stworzyć coś, co wykonywało zadanie przewożenia ludzi nad ziemią w zgoła odmienny sposób.
W 1969 roku brytyjscy i francuscy inżynierowie umożliwili ludzkości przeprawę z Europy do USA w czasie poniżej 3,5 godziny. Dzisiaj podniecamy się samochodem, który potrzebuje na to około 8. A później podniecamy się, że ma superwygodne fotele z plastikowymi stoliczkami. Być może nie musieliby do niego pakować tych foteli, gdyby ludzie nie musieli spędzać na nich połowy swojego życia. Gdyby lot trwał jeszcze odrobinę dłużej, musieliby zabierać na pokład fryzjera.
No dobra, ale przecież Concorde spadał z nieba jak muszki owocówki. Problem w tym, że jest jeszcze jeden słynny samolot, który został oblatany w tym samym roku co Concorde - Jumbo Jet. Ten słynny Jumbo Jet miał w swojej karierze 68 wypadków. Tzn że Concorde pewnie zaliczył ze 2 razy tyle. Błąd - Concorde miał 1 wypadek. Konkluzja jest prosta - w wyniku bełkotu ekoterrorystów, księgowych i ogólnego czarnego PR nie możemy już robić tego, co mogli robić ludzie 40 lat temu.

Drugi winny na mojej liście to elektryczny samochód. Beznadzieja tego rozwiązania jest dla mnie jeszcze bardziej niezrozumiała niż w pierwszym przypadku. Normalne auta, które możemy napełnić paliwem na stacji w kilka minut i jadą przez następne setki kilometrów dają nam wolność. Być może ta wolność ostatnio dość mocno podrożała, ale popatrzmy czym chcą ją zastąpić - pojawiły się takie wynalazki jak samochody elektryczne. Samochody elektryczne jeżdżą napędzane energią z akumulatorów. A akumulatory się ładuje. Ponieważ wszyscy macie już komórki i/lub laptopy na baterie wiecie, że baterie nie ładują się 5min. A ponieważ do przemieszczenia samochodu potrzeba trochę więcej energii niż wysłania smsa do mamy, akumulatory w autach są odpowiedni większe. I odpowiednio dłużej się ładują. A mówiąc "odpowiedni dłużej" mam na myśli 16h. Ale przynajmniej są tańsze w utrzymaniu! Tylko czy aby na pewno? Czy paliwo to jedyny koszt? Wiecie, że akumulatory się zużywają, prawda? A wiecie ile kosztuje nowy akumulator do auta elektrycznego? W cholerę dużo! Około 1/3 wartości całego auta. A całego auta też taniochą bym nie nazwał - średnio-mały hatchback uszczupliłby Wasze konto o okrąglutkie 100 kawałków.
No ale przecież tu chodzi o naszych potomnych, a dobro planety nie ma ceny, powie Wam to każdy ekomatoł z greenPiSu. Problem w tym, że nikt się nie zastanawia, skąd bierze się prąd w gniazdkach, do których podłączają swoje ładowarki. Albo skąd się wzięły akumulatory, do których trafia drugi koniec ładowarki. Albo jeszcze co się z nimi dzieje, kiedy się zużyją. Pewnie nawozi się nimi marchewkę.
Są oczywiście jeszcze auta hybrydowe, ale to rozwiązanie jest tak głupie i naiwne, że szkoda się nad nimi pastwić. Niestety nie wszyscy słuchali w liceum na fizyce i nie wiedzą, że to głupoty, które wmawiają im sprzedawcy Tom Cruise, który kupuje je częściej niż scjentologiczne biblie nie mają podstaw do działania. Zasada, która miałaby sprawić, że te auta oszczędzałyby paliwo ma niebezpiecznie dużo wspólnego z perpetuum mobile.
Ogólnie rzecz biorąc mój zarzut jest taki: w imię bzdurnych frazesów o niby-ekologii i przez to, że ludzi z pasją zastępują księgowi zamiast zachwycać się kolejnymi barierami pokonanymi przez inżynierów, musimy zadowalać się bzdurami.

4 komentarze:

  1. Zmieńże tą czcionkę, czy Ty Boga w sercu nie masz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, pomimo braków Boga, styl bloga nie jest jeszcze stały. Jeszcze nie minął miesiąc od założenia, a już 3 razy zmieniałem koncepcję;)

      Usuń
    2. Więcej różu, więcej różu, więcej różu...
      Myrgające baterflajsy zapierniczające za kursorem i może jakaś odprężająca muzyczka inspirowana odstraszaczami na dzikie zwierzęta a zachwycisz połowę swoich aktualnych komentujących.

      Paraleli nie czaje, Łona spoko, ale jemu miłości wyznawać nie będę - przynajmniej na razie.

      Za to Ty jesteś śliczny.

      Usuń