sobota, 10 listopada 2012

Spytajmy o zdanie idiotę

Zastanawiacie się czasami czyich opinii słuchacie i dlaczego? Zwykle słuchacie ludzi, którzy pojawiają się w telewizji i/lub radiu. A dlaczego? No bo się tam pojawiają, proste...
No dobrze, ale czy zastanawiacie się, czemu się tam pojawili? Przecież ktoś ich zaprosił. Ktoś stwierdził, że byłoby to interesujące, gdyby ich opinia na dany temat poszła w szeroki eter poprzez fale naszej wspaniałej cyfrowej telewizji naziemnej (w HD).
Ja jednak coraz częściej mam wrażenie, że te decyzje podejmuje ktoś z głową umieszczoną w zupełnie gorzej oświetlonym miejscu, niż to właściwe. Albo może się mylę i tych decyzji w ogóle nikt nie podejmuje, tylko tak wypadają same z dupy.
Co mnie skłoniło do tych przemyśleń? A no wyobraźcie sobie, przeglądam sobie właśnie tvn24.pl, wydawać by się mogło poważny portal a tu filmik - Roman Giertych i Ryszard Kalisz o Smoleńsku. Roman Giertych. O Smoleńsku. Dlaczego nie znalazła się w łańcuchu osób odpowiedzialnych za tworzenie tego programu ani jedna, która byłaby rozgarnięta na tyle żeby zadać sobie proste, acz kluczowe dla sprawy pytanie? Mogłoby ono brzmieć na przykład tak: "po jaką ciężką cholerę ktoś w ogóle pyta Giertycha o zdanie na jakikolwiek temat?? Przecież ten człowiek nie istnieje publicznie, został skompromitowany i spalony politycznie, nie nadaje się kompletnie do niczego. Kogo w ogóle interesuje jego zdanie na temat choćby zeszłorocznej pogody, a co dopiero Smoleńska??"

Niestety to nie jest odosobniony przypadek. Jestem jeszcze czasami (jak mam dobry humor) w stanie zrozumieć motywy kierujące ludźmi, którzy pytają o zdanie na różne tematy np. piłkarzy. Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego podjęli taką decyzję, jedynie część motywów, które za nią stały. Otóż są to osoby znane i czasami nawet lubiane (jeśli akurat uda im się kopnąć piłkę właściwą nogą we właściwą stronę odpowiednią ilość razy w ciągu 90min), ale nie są znane ze swoich poglądów ani inteligencji. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego miałbym słuchać opinii na jakikolwiek temat faceta, który katuje swoje szare komórki wstrząsami po główkowaniu. A jednak takie opinie są mi serwowane.

Natomiast kompletnie nie jestem w stanie zrozumieć chodzenia po ulicy z kamerą i zaczepiania losowych ludzi w celu nagrania ich wypowiedzi na różne tematy. Pomijając kwestie lokalne, kiedy chodzi np. o nową dziurę w pobliskiej drodze osiedlowej (mogą mieć coś do powiedzenia, ale wtedy akurat nie interesuje mnie kompletnie sam temat, a co dopiero opinie), nie umiem wyobrazić sobie jakiegokolwiek pytania, na które chciałbym usłyszeć odpowiedź od losowo wybranej z tłumu na ulicy osoby. Zauważyliście dodatkowo, że prawie zawsze wybierają do tego osoby, których inteligencja najwyraźniej została nadszarpnięta jakimś przykrym wypadkiem? A później pada pytanie w stylu "co Pan/Pani sądzi o strategii budowy bezpieczeństwa energetycznego Polski? Czy uważa Pan/Pani, że inwestycja w energię pochodzenia atomowego opłaci się nam w dłuższym terminie?"

Pod ten sam paragraf podpadają niestety różnego rodzaju referenda. Szczególnie to na temat tej nieszczęsnej elektrowni atomowej. Ja osobiście nie czuję się kompetentny na tyle, żeby wypowiadać się na ten temat, a interesowałem się nim. A biorąc pod uwagę, że ogół społeczeństwa polskiego składa się w zatrważającej większości z tumanów (w tym w dużej części również z analfabetów) powinniśmy skierować takie pytanie do tego właśnie ogółu? Po co?
Jak w ogóle ocenić wypowiedź kogoś niekompetentnego? Nawet jeśli zupełnym przypadkiem ogólny sens jego wypowiedzi jest prawidłowy, to czy można mu przyznać rację, jeśli doszedł do tego w wyniku błędnego rozumowania (albo w ogóle zgadywał)? A macie pojęcie ile decyzji jest podejmowanych w taki sposób? Strach się bać... Zostawię Was z tą zatrważającą myślą samych, męczcie się z tym, a co. Należy Wam się;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz