poniedziałek, 12 listopada 2012

Święto Niepodległej Zadymy

Udało nam się przetrwać kolejne święto 11 listopada. Przetrwanie jest tu w sumie dobrym słowem ze względu różnego rodzaju ataki, bitwy i inne działania zbrojne odbywające się przez cały dzień. Współczuję mieszkańcom naszej stolicy, którzy musieli patrzeć na to z bliska.
No ale w sumie burdy nie są chyba w naszym kraju niczym nowym, podobnie z resztą jak główni uczestnicy tych burd. Zaryzykuję stwierdzenie, że zdecydowana większość z nich (żeby nie powiedzieć wszyscy) to stali bywalcy takich widowisk, tylko w tym przypadku zebrali się wszyscy w jednym miejscu i czasie. Nowy jest tylko przekaz na żywo za pomocą wszystkich możliwych kanałów informacyjnych. Wyobrażacie sobie taki przekaz z ustawki Wisła vs. Cracovia?

Oczywiście, tak jak rok temu wydarzenie przyciągnęło wiele opinii, cała masa ludzi wypowiada się na ten temat - głównie negatywnie, bo ci, którzy popierają takie wydarzenia nie zdążyli jeszcze ewoluować do stadium rozwoju, w którym jest się w stanie wyartykułować konstruktywną wypowiedź. I tu właśnie pojawia się problem: często z ust ludzi rozumnych słyszę takie komentarze w stylu retorycznych pytań "o co im właściwie chodzi?", "czy oni nie rozumieją, jak to wygląda teraz za granicą?", "co oni sobie właściwie myślą?". No właśnie, co sobie myślą...
Problem polega na tym, że na co dzień odcinamy się od tych ludzi, a jak przychodzi co do czego, próbujemy zrozumieć ich działania, mierząc ich swoją miarą. Próbujemy dopasować ich zachowanie do schematu postępowania człowieka takiego jak my, czyli próbujemy zrekonstruować jakiś ciąg decyzji zachodzący w głowie takiego kibola. Tu właśnie leży pies pogrzebany. Mentalność tych osobników nie przewiduje możliwości myślenia, zastanawiania się nad własnymi czynami a już na pewno nie zagościła w ich głowach najmniejsza nawet cząstka logiki. Nie próbujcie dorobić teorii do zachowania gościa, który wyrywa kostkę z chodnika, żeby rzucić nią w czyjeś okno, bo tego się nie da zrobić. Zachowanie takiego motłochu bardziej przypomina żywioł niż grupę myślących jednostek.

Dziwię się natomiast tej politycznej szopce, która temu wszystkiemu towarzyszy. Politycy to już jednak jednostki myślące, ponieważ znaleźli się w tym miejscu, w którym teraz są. Moim zdaniem tacy ludzie organizują te pochody, mieszają się z tą ciemną masą, ponieważ mają ambicję wykorzystać ją do swoich celów. Problem w tym, że nikt się nie zastanawia co z nimi zrobić, kiedy już ten cel się osiągnie. A żywioł się nie zatrzyma od tak sobie. Jeśli podpalicie sąsiadowi z dołu mieszkanie, bo was wkurza, nie liczcie na to, że ogień zatrzyma się przed Waszą podłogą.

Drugą rzeczą, która mnie dobija a propos publicznych postaci w ten dziwaczny dzień jest sposób, w jaki dyskutują. Po Hofmanie nie spodziewam się już niczego, więc go przemilczę, ale cała reszta próbowała mu dzisiaj za wszelką cenę dorównać na antenie wszelkich stacji informacyjnych. Wyglądało to zupełnie jak stado pawianów podczas karmienia. To jest chyba jedyny dzień w roku, kiedy odczuwam ulgę widząc zaczynający się blok reklamowy. Po pół godziny tego cyrku musiałem dać sobie spokój, bo czułem się nerwowo i mentalnie wykończony.

Na koniec moich spostrzeżeń chciałbym wnieść taki wniosek: zmieńmy czym prędzej nazwę tego święta. Powinno się nazywać raczej Narodowy Dzień Rozpierdolu W warszawie, albo Święto Ustawki, przynajmniej ludzie oglądający transmisję z Warszawy w dajmy na to Berlinie albo Londynie nie zastanawialiby się, czy technicy stacji, którą oglądają nie pomylili opisu z materiałem wideo. Może Wy macie jakieś pomysły na nazwę tego nowatorskiego święta?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz