poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozmówki międzyludzkie

Nastał czas świąteczny, nawet ja to zauważyłem. Taki okres wiąże się z wieloma rzeczami. Trzeba się przygotować kulinarnie, nastrojowo, finansowo a także rodzinnie. Przygotowanie rodzinne wiąże się głównie z tym, że będziecie musieli wytrzymać zdecydowanie dłuższy czas niż zwykle z tymi członkami rodziny, których na co dzień unikacie jak ognia. Z tego znowu wynika kolejna rzecz - ponieważ na spotkaniach rodzinnych prawie zawsze siedzicie przy stole (chyba, że macie szczęście posiadania do 10 la na karku, wtedy jesteście usprawiedliwieni). Przy stole robi się trzy rzeczy - je, pije (ważny element) i dyskutuje (wynika z poprzedniego). I o tym właśnie chciałem...



Istnieje duże prawdopodobieństwo, że zasiądziecie lada chwila do stołu z kimś, z kim nie mieliście okazji wymienić poglądów od dłuższego czasu (co szczęśliwsi od Wszystkich Świętych, wyjątkowi farciarze od Wielkanocy), więc pewnie każdy przygotowywał przez ten czas argumenty, które pozwolą mu dokończyć żywą dyskusję zakończoną nagłym pojawieniem się dna ostatniej butelki na poprzednim spotkaniu. Więc nieuchronnie wrócicie do tej dyskusji zaraz po pierwszej gwiazdce i pierwszej kolejce.

W tym właśnie miejscu pojawia się problem dyskusji międzyludzkich. Zaczynają się one zwykle od szybkiego przedstawienia tematu przewodniego, a później już leci wolna amerykanka. Każdy przybył na miejsce spotkania z twardo ugruntowanym, wspartym silnymi fundamentami argumentów poglądem na wszelkie tematy związane z kondycją świata jako takiego. Dlatego właśnie znam już teraz wynik Waszych dyskusji i mogę Wam już teraz powiedzieć kto wygra.

Przypomnijcie sobie jakikolwiek przykład dyskusji, w której uczestniczyliście, oglądaliście, lub nawet słyszeliście legendy, gdzie jedna ze stron uderzona trafnością i niezbitą logiką argumentacji oponenta opuściła w zupełności swoje zdanie i przeszła na tryb pilnego studenta, chłonącego garściami wiedzę płynącą od mentora. Słabo, prawda? Dlatego, że to tak nie działa.

Ludzie generalnie przystępują do dyskusji z zamiarem obrony swojego punktu widzenia za wszelką cenę i jakiekolwiek ustępstwo pola będzie postrzegane za porażkę i powód do żałosnego łkania w poduszkę. Dlatego dyskusja nie ma szans na stanie się okazją do wymiany informacji. To jest arena walki, na której każdy wyraża swoje poglądy, komunikując reszcie, że uważa ich, oraz ich sposób rozumowania, czy wiedzę za podrzędną. Gwarantuję Wam, że wyjdziecie z tego starcia jeszcze bardziej przekonani o swojej wyższości nad pozostałymi a jeszcze godzinę spędzicie przed zaśnięciem w łóżku na obmyślaniu, co powinniście byli powiedzieć, ale tego nie zrobiliście i jak by się wtedy losy potoczyły. I dokładnie to samo będą robić Wasi przeciwnicy. Nikt nikogo do niczego nie przekona.

Pewnie każdy z Was kojarzy takie zagrywki w rodzinnych dyskusjach jak powtarzanie w kółko tego samego zdania, pomimo trzech różnych odpowiedzi na nie, powątpiewanie w źródło wiedzy przeciwnika, zapewnienia, że "ja się na tym znam, bo kuzyn szwagra babci od strony mamy stryja powiedział kiedyś, że..." (szczególna odmiana - "przeczytałem gdzieś, ale nie pamiętam gdzie, że..."),  oraz jedna z moich ulubionych - ocenianie ekspertów od danego tematu na podstawie tego, czy wyrażana przez nich opinia jest zgodna z naszą, czy nie. Ciekawostka jest tutaj taka, że teraz większość z Was ma smartfony z dostępem do netu i Wikipedii, więc na pewno znajdzie się jakieś źródło, które można w ten sposób pojechać.

Nie ma niestety ucieczki od tego systemu, będziecie musieli przez to przebrnąć, chyba, że spędzacie samotne święta przy powiększonym zestawie z Maka. Jedyna rada na takie wydarzenia to korzystać ze skupienia pozostałych na rozszarpywaniu Waszych argumentów i chapnięcie w tym czasie kolejnego kawałka świątecznego makowca!

Z tą świąteczną myślą zostawiam Was przy stole wigilijnym, życząc wesołego wolnego od codziennych obowiązków! Wypocznijcie, żebyście mogli do nich wrócić już niebawem:)

3 komentarze:

  1. Wesołych świąt Piotrze. Te same życzenia od lat i czy ktokolwiek jeszcze zastanawia się nad sensem życzeń i tego co się w nich kryje. Czy to już tylko standardowa formułka bez znaczenia. Jako właściciel psa(chyba widziałem na Twoich zdjęciach) pominąłeś najlepszy sposób ucieczki od dyskusji, czyli w najgorętszym momencie wyjście z psem na spacer.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie nic nie męczy tak, jak święta. Robię wiele rzeczy na co dzień, ale w święta jestem wyjątkowo wyczerpany. Te przygotowania, latanie bez przerwy. Dziś wigilia, a ja jakoś tego nie czuję. Telefon wariuje, bo przybywa oklepanych wierszyków. Życzenie wesołych świąt jest już nie na msc. Życzę za to miłej atmosfery w święta, aby po nich nie trzeba było kupować nowych talerzy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaintrygowało mnie cóż to był za żarliwy temat na Wszystkich Świętych/Wielkanoc, który skłonił Cię do tych refleksji;>

    OdpowiedzUsuń