piątek, 7 grudnia 2012

Uszczęśliwianie na siłę

Jest taki trend, który rzucił mi się w oczy w ciągu ostatnich paru lat - dbanie o klienta. Do bólu. Uwaga i energia przywiązywana do tego przez producentów, czy usługodawców wyniosła ten trend na zupełnie nowy poziom.

Jednym z niechlubnych prekursorów takich zapędów (przynajmniej w mojej pamięci) był MS Word. Jest to klasyczny przypadek produktu, który uszczęśliwia swoich użytkowników na siłę. Od wielu edycji są w nim wbudowane opcje, które poprawiają po użytkowniku to co napisał, ponieważ Bill Gates wie lepiej, co akurat chciałeś w tym miejscu napisać, ty ignorancie ty!
Żeby było ciekawiej, opcje te są domyślnie włączone a żeby je wyłączyć trzeba się nie lada napocić. Średnio ponad 3/4 osób, z którymi się spotkałem nie miało pojęcia, że te uszczęśliwiacze można w ogóle wyłączyć. Dodatkowo, dla zmylenia przeciwnika deweloperzy tego programu z edycji na edycję przesuwają przełączniki tych opcji w coraz to ciekawsze miejsca. Kiedyś słyszałem taką opinię, że Word jest edytorem dla profesjonalnych użytkowników. Mam wrażenie, że autor tej opinii miał na myśli, ludzi, którzy używają go do pracy, tak nudnej pracy, że mają tą godzinę na potrzeby poszukiwania każdej tej opcji po kolei.

Ale wracając do tematu (ad rem, jak mawia moja lepsza połowa), jest o wiele więcej takich przykładów. Obiecywałem kiedyś na początku bloga, że jeszcze wspomnę o moim samochodzie. No więc francuscy inżynierowie również uważają, że lepiej wiedzą jak dbać o bezpieczeństwo kierowców, niż sami zainteresowani. Wyposażają swoje samochody w elektroniczną nianię w postaci ESP, której nie sposób wyłączyć. Można spróbować, ale jeśli rozpędzicie się do prędkości wyższej średnia prędkość wózków poruszających się między regałami Biedronki, i tak włączy się samoistnie. Nie macie prawa głosu w tej sprawie.

Takie zagrywki zdarzają się najlepszym - Google jest znane wielu z wyjątkowo trafnych i przemyślanych produktów. A jednak.. Ostatnio instalowałem nowy system na jednym laptopie i trzeba było czym prędzej ściągnąć jakąś nadającą się do użycia przeglądarkę (dlaczego IE się do tego nie kwalifikuje, być może jeszcze kiedyś napiszę). Padło na Chrome'a. Ściągam, instaluję a tu pierwsze uruchomienie i od razu Zarejestruj się! Zaloguj się! Utwórz konto! To świetne! To korzystne! To fajne! To uleczy raka babci Twojej sąsiadki ze starego bloku! A ja chciałem tylko otworzyć fejsbunia... Och, chciałeś wejść na stronę internetową? Noo... chyba tak.... To może Ci ją przetłumaczę! Zobacz, tak jest przecież lepiej, prawda? No prawda, że jest?

Ale największym uszczęśliwiaczem oczywiście pozostaje nasze piękne Państwo. Głównie poprzez takie wynalazki jak ZUS. Ktoś kiedyś usiadł, spojrzał na podane przed nos dane statystyczne i doszedł do nieuchronnych wniosków: duża część Polaków nie potrafi samodzielnie zadbać o swoją przyszłość finansową. Trzeba im w tym pomóc, i to niezwłocznie! No ale jak odróżnić zaradnego Polaka od niezaradnego? Nie obrączkują ich przy porodzie... To proste - nie będziemy w ogóle wybierać! Wrzucimy wszystkich do jednego wora! Myślicie, że sami lepiej rozporządzicie swoimi 18% pensji (czy ile Wam akurat przypada)? Być może macie rację, ale nigdy się nie przekonacie, bo ZUS Was wspaniałomyślnie wyręczy. Bez pytania.

Można by tak wymieniać dłużej, ale wszędzie zasada jest ta sama. A dodatkowo w przypadku rzeczy, które przychodzi nam kupować dochodzi jeszcze uszczęśliwianie nowościami w imię zasady nowe jest lepsze. A ja znam zasadę "lepsze jest wrogiem dobrego".


P.S. Właśnie rozpoczynam nową pracę w międzynarodowej korporacji, a po ostatniej takiej okazji wiem, że takie korporacje mają w zwyczaju korzystać z różnych pomysłów, które wydają się zwykłym ludziom dość nietypowe, więc może napiszę Wam kiedyś coś więcej na ten temat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz