poniedziałek, 7 stycznia 2013

Czytasz Kwejka? Jesteś debilem z gimnazjum!

Byłem dzisiaj w fastfoodzie. Tak, przyznaję się bez bicia, jest mi niezmiernie przykro, ale uległem pokusie. Jednak nie będę dzisiaj pisał o ilości kalorii znajdujących się w bułkach ociekających serem, ani o przebiegu oleju do frytek. Jest jedna rzecz, która w moim przypadku nieodzownie łączy się z każdym samotnym wyjściem do fastfooda - czytanie Wyborczej. Nie wiem czemu akurat Wyborcza została namaszczona przez każdą tego typu knajpę, czasami nawet zdarza się, że jest oprócz niej coś innego, ale Wyborcza zawsze jest.



Dzisiaj szczególnie się nią zainteresowałem, ponieważ na pierwszej stronie znajdowało się zdjęcie Majewskiego okraszone wielkim napisem "Kto rządzi internetem", czy jakoś tak, mogłem przekręcić. Pomimo tego, że była to gazeta z piątku, a dzisiaj niedziela, więc już lekko nieświeża, byłem ciekaw co też ciekawego mogli dziennikarze Wyborczej dowiedzieć się o Internetach. Zaznaczę dodatkowo, że artykuł znajduje się na dalekiej 26 stronie, schowany za wszystkimi dodatkami i reklamami, więc już samo to nie wróżyło nic szczególnie dobrego. Żadna gwiazda dziennikarstwa pewnie tego tekstu nie napisała, bo nie wylądowałby 3 strony za nekrologami. Dalej są już tylko wyniki 3 ligi hokeja na wydeptanej trawie spod Malborka.

Tutaj zrobię jeszcze mały przerywnik. Chciałbym Wam najpierw pokazać tekst Pawła Opydo, który to (Paweł, nie tekst) pisze właśnie m.in. o próbach Majewskiego na YouTubie i ogólnym zamieszaniu wywołanym zderzeniem twarzy tradycyjnych mediów z chaosem Internetów. Dlaczego pokazuję Wam ten tekst? Oprócz tego, że jest po prostu dobry, chciałem, żebyście kojarzyli, co też takiego kołatało się w mojej głowie, kiedy podchodziłem do czytania artykułu.
Przeczytali? Ok, to lecimy.

Artykuł przede wszystkim nie był tym, czym się spodziewałem. A spodziewałem się przeczytać, jakie są trendy w mediach internetowych, albo chociaż jakie są teraz najbardziej rozpoznawane nazwiska spośród opiniotwórców internetowych. Otóż zamiast tego artykuł traktuje o fenomenie gimbazy. Wiecie co to takiego? Nie? Nie szkodzi, autor spieszy z wyjaśnieniami. No właśnie, wyjaśnienia. Ponieważ Gazeta Wyborcza to wydawnictwo "dla dorosłych", a w artykule pojawia się Kwejk, YouTube, czy w ogóle sam internet, autor postanowił wytłumaczyć czytelnikom, jak Grabowski krowie na rowie, czym to wszystko jest. A zaraz później to ocenić. Taki elementarz z komentarzem autora. Zebra jest na literkę Z. I jest głupią zdzirą. Też na Z.

No dobrze, jest ten nieszczęsny Kwejk, i co dalej? Dalej dowiadujemy się, że nasz kwiat młodzieży to debile. BUM! Tego się nie spodziewaliście, prawda? Tzn, częściowo mogliście to wiedzieć, no ale zaraz, szybko facet przechodzi od jednego do dwunastego. Okazuje się, że autor zadał sobie trud przestudiowania sukcesu Kwejka. I wyszło na to, że Kwejk oferuje najmniej wodotrysków spośród swojej konkurencji, ale jest na topie. Wniosek jest prosty - Kwejk jest dla gimnazjalistów, a oni wybierają go spośród innych tego typu stron, bo jest prosty, nie ma dodatkowych opcji, w związku z tym gimnazjaliści to debile, bo wybierają najprostszy w obsłudze serwis, a to znowu dlatego, że nie potrafią się obsłużyć dodatkowymi opcjami. Czyli debile z nich. Musiałem trochę ochłonąć po tym kawałku, dobrze, że miałem Colę w zestawie.

Dalej już autor leci z górki, uznając, że wszyscy czytelnicy Kwejka to gimnazjaliści. W tym momencie chciał się pochwalić też znajomością Google Zeitgeist, informując czytelników, że można się tam dowiedzieć, że bardzo dużo gimnazjalistów (czyt. użytkowników Kwejka) wpisuje adres strony w polu Googla zamiast w polu adresu przeglądarki. O tym, że jest to bardzo popularna strona, więc jeśli jakiś w miarę stały odsetek osób popełnia ten błąd w przypadku różnych stron, to akurat przy Kwejku będzie tych osób więcej już się nie dowiecie. No ale dziennikarze lubią statystykę, tyle, że bez wzajemności.

Później jest jeszcze temat gry on-line (a właściwie portalu z grami) dla dziewczynek, ale to akurat było mało ciekawe. Jedyna rzecz warta zaznaczenia jest taka, że autor właśnie odkrył istnienie gier freemium i wywołało to niemałe zamieszanie w jego światopoglądzie.

No i dochodzimy w końcu (już na tym etapie byłem trochę zrezygnowany, ale doczekałem się) do tematu z okładki. Jest akapit o Majewskim. Tzn najpierw o Niekrytym Krytyku, który dorobił się 450 tys. subskrybentów (nie abonentów panie redaktorze, YouTube jest póki co wolny od abonamentu) a jego filmiki osiągają po 2 mln wyświetleń. W tym momencie Krytyk dostał małego prztyczka w nos w postaci wypomnienia, że jego występy w radiu ZET spełzły na niczym - zapewne jest to konsekwencja braku możliwości rzucania "dowcipami o wciąganiu kokainy z brzucha martwego transwestyty" - tak to określił autor artykułu. W tym miejscu papier w gazecie unosi się trochę do góry, wypychany dumą autora z tego, że pracuje w "tradycyjnych mediach" a nie udziela się w tym bagnie. No i wchodzi Majewski! Jest info, że się stara na zaistnieć na YouTubie, ale mu słabo idzie. Ma tyle kliknięć co KinaCzewa. Sami sobie sprawdźcie kto to, ja nie mam ochoty. I to by było na tyle o Szymonie. Autor na koniec wraca ponownie do gimnazjalistów, próbując po drodze wyjaśnić co to jest Beka.

A, jest jeszcze jedno błyskotliwe spostrzeżenie - pierwsza grupa gimnazjalistów idzie na wybory w 2014/15 roku, więc gdyby startowała partia kotów co-ja-pacze to wygrałaby w cuglach. Z jednej strony jestem w stanie sobie to wyobrazić, ale z drugiej zastanówcie się - przypominacie sobie jakieś głupoty, którymi się zajmowaliście w wieku 14 lat? Robicie to nadal? Nie? Dziwne. Co innego można tu przeczytać...

Dobrnąłem szczęśliwie do końca artykułu. Czas na mój wniosek. Będzie krótszy. W tytule artykułu była literówka. Napisali "Władcy Beki, Czyli Kto Rządzi Polskim Internetem", a powinno być "Jakiś gówniarz porysował mi lakier, więc sprawdzę w Internecie, czym się zajmują tacy gówniarze i obsmaruję to w gazecie i wyjdzie na to, że wszyscy gówniarze to debile. Dobre, nie?"

4 komentarze:

  1. Artykuł - ten w gazecie- faktycznie jest napisany nieco na wyrost. Ale poniekąd ma trochę racji. Młodzi ludzie w wieku 14 lat są nieco ubodzy w wiedzę, ale przyjdzie czas kiedy jej nabiorą. Internet jest dla wszystkich. Wszyscy wchodzą na strony, które lubią (takie jak kwejk), inni na strony z wiadomościami, a jeszcze inni Bóg wie gdzie. Kwejk stworzony jest dla młodych ludzi - mnie on nigdy nie ruszał - może nie jest on zbytnio "mądry", ale za to zapewnia rozrywkę innym (młodym ludziom).

    Autor artykułu jest kretynem, który uważa, że ludzie powinni tylko i wyłącznie zajmować się wiadomościami/uczyć się, a nie zapewniać sobie rozrywkę. Napisał to, bo co? Nielubi Kwejka? On w wieku lat 14 bawił się jak małe dziecko, a teraz gdy "wydoroślał", uważa się za "Profesora Wiedza" i uważa, że to co dla młodych stworzone jest głupie.

    Co do Freemium. Tego typu gry potrafią innych wciągnąć, jak polityk pieniądze ze skarbu państwa. Powiedzcie mi: Kto normalny wydaje 100zł na miecz do jakiejś tam gry? Znam takiego delikwenta i uważam go za idiotę.

    Ale cóż, wszystko jest dla ludzi i wszystko jest tworzone z myślą o wszystkich. Ten kto przegląda kwejka jutro będzie czytał Rzeczpospolitą, a ten kto wydał x zł na konto premium do nudnej gry wyda jutro x zł na pampersy dla dziecka.

    I co w tym niezwykłego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, nie wiele. Ale tak to jest, kiedy ludzie, którzy nie mają zbyt dużego pojęcia o statystyce zobaczą jakieś wyniki i zaczynają je interpretować. A co do poziomu rozrywki, to uważam, że Kwejk i tak nie wypada gorzej niż Taniec z (roz)Gwiazdami z Dodą w Jury, więc to nie jest tak, że tylko internet albo tylko Kwejk są dla debili, czy coś w tym guście.
      Ale generalnie problem jest taki, że facetowi się wydaje, że jest niesamowicie błyskotliwy i zaczyna wyciągać dziwaczne wnioski z prostych faktów.

      Usuń
  2. Pamiętam jak załamywałem ręce czytając ten artykuł n dni temu. Śniadanie przestało mi smakować i kawa jakaś taka mniej smaczna się zrobiła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się, że nie była to kwesta fusów na dnie kubka z kawą;)

      Usuń